Piętno związane z nadużywaniem alkoholu z pewnością nieco się zmieniło, ale wiele osób nadal ma bardzo specyficzne wyobrażenie o osobie, która pije za dużo. Oto najczęstsze skojarzenia: Osoba ta ma problemy finansowe. Ma liczne problemy zdrowotne. Są na skraju utraty pracy, domu i rodziny.

Kiedy byłam w szczytowym okresie picia, moje życie wyglądało z zewnątrz lepiej niż przeciętnie. Byłam samotną matką, ale co z tego? Miałam dobrą pracę i naprawdę dobrze mi się powodziło, moje dochody były stałe, a mieszkanie nieskazitelnie czyste. Wszystko wyglądało ładnie i stabilnie.

Nic dziwnego, że nawet moja własna matka nie wierzyła mi, kiedy mówiłam, że zapisałam się na odwyk.

Byłem typowym pijącym w szarej strefie: nikt poza mną nie znał skali problemu.

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym jeden z terapeutów zadał mi kilka podstawowych pytań:

"Jakie są twoje wartości? Co jest najważniejsze w twoim życiu? Co lubisz robić w wolnym czasie?".

Wybuchnęłam płaczem. Każda odpowiedź brzmiała: "Nie wiem". Uświadomienie sobie, jak mało o sobie wiem, było co najmniej bardzo niekomfortowe. Kryzys tożsamości był brutalny i wiedziałem, że czeka mnie ciężka praca.

Oto kilka rzeczy, które odkryłem na swój temat. Na początku absolutnie mnie zaskoczyły i trochę czasu zajęło mi pogodzenie się z nimi.

Nie byłem imprezowiczem

To był prawdziwy szok! Zawsze myślałam, że moje życie towarzyskie jest dla mnie wszystkim, że nie mogę żyć bez tłumu ludzi wokół mnie. O dziwo, po kilku tygodniach bez alkoholu odkryłem, że naprawdę lubię być sam. To było takie dziwne uświadomić sobie, że ta bardzo ważna część mojego obrazu samego siebie była tylko podsycaną alkoholem fikcją, którą wymyśliłem tylko po to, by mieć pretekst do picia.

Niektórym z moich "przyjaciół" naprawdę na mnie nie zależało.

Obawiałem się wykluczenia społecznego z powodu niepicia. I wiecie co, wiele osób, które uważałem za swoich przyjaciół, nagle zniknęło z mojego życia. Zabolało mnie to, ale zdałem sobie sprawę, że świadczy to o jakości tych relacji, a nie o mnie. Mówiąc prościej, ludzie, którzy się od nich odcinali, nie byli niczym więcej niż kumplami od picia, a większość z nich sama miała problem z piciem. Dzięki tej świadomości dużo łatwiej było mi pozwolić im dokonać tego wyboru i pozwolić im odejść.

Potrafiłem wytrwać w zobowiązaniach

Jedno z moich głębokich przekonań na swój temat dotyczyło tego, że brakowało mi konsekwencji w każdej dziedzinie życia. Zaczynałam tysiące rzeczy, wpadałam na mnóstwo pomysłów, podejmowałam wiele zobowiązań, ale nigdy nie mogłam się ich trzymać. Było to frustrujące i bardzo negatywnie wpływało na moją samoocenę. Ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałem się, że jest to bardzo powszechna cecha u osób, które piją za dużo. Alkohol zabiera tak dużo miejsca i energii w życiu, że bardzo trudno jest się skupić i pokonać wszelkie opory na drodze do osiągnięcia celu.

Nie byłem zły w związkach

To było chyba coś, czego najbardziej się wstydziłem: Nie potrafiłem utrzymać związku. Desperacko chciałem się ustatkować, ale im bardziej się starałem, tym mniej rzeczy mi wychodziło. Zacząłem wierzyć, że po prostu coś jest ze mną nie tak i że nigdy nie uda mi się tego naprawić. Jednak po kilku miesiącach trzeźwości moja mgła mózgowa zaczęła ustępować i w końcu dotarło do mnie, co się dzieje: Dokonywałem złych wyborów, jeden po drugim. Z radością zignorowałam wszystkie czerwone flagi i po prostu poszłam na całość. Nie mówiąc już o tym, że 90% moich chłopaków piło co najmniej tyle samo co ja. Zrobiłam sobie długą przerwę od mężczyzn i wtedy BAM! Poznałam mojego męża. Świetnie nam się razem układa. Nigdy nie byłam zła w związkach, ale picie wpływało na moje wybory dotyczące tych związków.

Nie byłam uszkodzona ani wadliwa

Kiedy piłam, moje życie było do bani. Nic się nie udawało, nic nie było w porządku. Ciągle myślałem, że to jakaś kara za to, że jestem złym człowiekiem. Moje poczucie własnej wartości było bardzo niskie i wydawało mi się, że wszyscy inni mają wszystko poukładane, więc co jest ze mną nie tak? Odpowiedź brzmi: NIC. Z wyjątkiem mojego weekendowego upijania się. Kiedy już rzuciłam ten nałóg z pomocą wszystkich wspaniałych pracowników odwyku i moich pięknych przyjaciół, wszystko zaczęło układać się w całość i powoli stawałam się kobietą, którą zawsze miałam być.

Nigdy nie wiadomo, dokąd może zaprowadzić nas powrót do zdrowia. Ja wiem, że czuję się tak, jakbym wróciła do domu.